poniedziałek, 16 października 2017 22:20

Amerykański Wandal – Recenzja

 

Netflix wrzucił na swoją platformę niezwykle gatunkowe szaleństwo, jakim jest American Vandal. Jest to parodia dokumentalnych, dziennikarskich kryminalnych śledztw, które do tego odbywa się w szkole średniej. Czyli to kryminalny mockument z dramatami nastolatków? Życzę powodzenia każdemu, kto będzie próbował wsadzić to do jakiejkolwiek kategorii, zwłaszcza, gdy serial opowiada o nastolatkach, próbujących odkryć kto stoi za przestępstwem, które zszokowalo całe miasto – narysowane 27 k****ów na samochodach.

Amerykański Wandal to jeden z najlepszych kryminałów jakie można znaleźć na Netflixie. To realistyczne, dektewistyczne śledztwo, pełne fałszywych tropów, zwrotów akcji i zmieniających się podejrzanych. Bohaterowie prowadzący to śledztwo są zwykłymi ludźmi, którzy nie zaczną wyciągać bezsensownych wniosków by udać, że są nadludzko inteligentni. Dowodem na przestępstwo nie jest fakt, że ktoś ma plamę na spodniach co oczywiście znaczy, po 16 robi zakupy w biedronce i dojeżdża tam rowerem, któremu nie działają tylne przerzutki, więc to on musi być prawdziwym przestępcą. Tak Sherlock, patrzę na Ciebie. Machanie rękami wokół napisów to nie śledztwo, to próba oszukania widza że dzieje się coś ważnego. W prawdziwych kryminałach widz powinien czuć, że dowiaduje się nowych informacji razem z detektywem. W Sherlocku może tylko pomachać z nim rękami jak w specjalnej edycji Just Dance.

 

 

Sprawa sprowadzona jest do podstaw – kto może mieć motyw, kto mógł znaleźć się na miejscu zbrodni, kto miał możliwość usunięcia dowodów. To podstawy, które można spokojnie śledzić, dzięki temu oglądając Wandala stajesz się częścią śledztwa, masz szanse tworzyć własne hipotezy, które nie zostaną obalone przez bezpodstawny moment natchnienia super detektywa. Sprawia to, że zwroty akcji potrafią kompletnie wstrząsnąć widzem. Przemyślany montaż daje nam chwilę na samodzielne połączenie faktów gdy pojawia się nowy szczegół, co jeszcze mocniej wciąga w chęć samodzielnego rozwiązania zagadki. American Vandal ma nie tylko treść, ale i styl dokumentalizowanego kryminału. Wywiady z uczniami wyglądają profesjonalnie, delikatny ruch kamery przybliża do kolejnych scen, a jej najazdy prowadzone przez szkolne korytarze nadają klimatu miejsca pełnego spiskow i sekretów. Przez jakiś czas zdawało mi się, że wygląda aż zbyt dobrze, w końcu ma to być dokument zrealizowany przez licealistów, ale nawet to zostaje wyjaśnione i pokazane jest, skąd wziął się ich talent do kręcenia filmów. Podkreślenie faktu, że dokument tworzą licealiści idzie tak daleko, że w intrze do serialu nie widzimy nazwisk aktorów, tylko postaci, tak jakby to oni byli jego twórcami. Do tego wnioski, które wyciągają, mogą powstać wyłącznie w głowach nastolatków. W jakim innym śledztwie tak mażne mogło by być śledzenie instragrama, kto inny mógłby wpaść na to, że „Hejj” pisane przez dwa „J” jest oczywiestym sygnałem, że dziewczyna ma ochotę na seks.

 

Te i podobne wnioski to fundament komedii w Amerykańskim Wandalu. Wandal to komedia, która z wielką dbałością traktuje cześć kryminału, co w żaden sposób nie przeszkadza w tym, by być kryminalne zabawna. Może się wydawać, że mamy tu do czynienia z masą żartów o penisach, ale humor działa tu na wielu poziomach. Choć, oczywiście, penisy tu są i są zabawne. Nie ważne czy jest to po prostu głupi rysunek, czy obserwacja jak biedny dzieciak musi rozmawiać z nauczycielem o włosach na mosznie. Żarty z penisami w roli głównej są poprowadzone pomysłowo i uznanie ich za głupie jest zwyczajnie błędne. Ponadto, jak już wsponiałem, humor łączy obserwacje na temat życia w szkole średniej, z procesem odszukania człowieka, który dokonał strasznej zbrodni malowania penisów na samochodach. Daje to okazje do absurdalnych obserwacji o życiu w liceum, znaczeniu plotek i wpływie młodości na swoją przyszłość. Więc nie, tu nie chodzi tylko o penisy. Wandal bierze znane stereotypy i otwarcie przyznaje, że chce je łamać, to jedna z pierwszych wypowiedzi, jakie słyszymy w serialu. Proste, standardowe kopie postaci widzianych w tak wielu filmach o amerykańskiej szkole średniej, tutaj posiadają zaskakującą głębię. Zestawia ze sobą to, jak ludzie mogą być postrzegani z tym, kim są naprawdę. Jakość postaci kryje się w dialogach – każdy wypowiada się jak nastolatek, bez problemu można uwierzyć, że to prawdziwi ludzie, co wzmacniane jest przez dokumentalną formę serialu. Każdy rozpozna swojego ostrego nauczyciela zabierającego telefony, albo takiego, który wyraźnie się uwziął i życzy Ci złego. Podobnie poznaje się klasowego idiotę, o którym można pomyśleć, że do niczego się nie nadaje nie więdząc, kim jest naprawdę. Zrezygnowano tu z popularnego i przestarzałe już wrzucania aluzji do innych filmów, dzięki czemu nastolatkowie nie brzmią jak 50 letni scenarzyści, którzy wspominają filmy że swojego dzieciństwa i chcą popisać się tym, jak pomysłowe są ich teksty. Trzeba pamiętać, że filmowe aluzje to nie żart, filmowe aluzje to filmowe aluzje.

 

 

Reed Hastings, właściciel Netflixa w jednym z wywiadów stwierdził, że jego platforma musi podejmować większe ryzyko i tworzyć dziwniejsze produkcje, bo zbyt rzadko zdarza się, że jego seriale są anulowane. Jest to przyznam dość egocentryczne stwierdzenie, bo sugeruje fakt, że Netflix ma zbyt dużo hitów, ale jest też strategia, która pozwala na powstawanie coraz lepszych seriali. Amerykański Wandal to kryminał, komedia i dramat, który działa na każdym z tych pół. Kryminał wciąga, humor bawi a relacje między postaciami sa złożone i realistyczne. Udowadnia, jak wiele można zrobić z gatunkami, w których wydaje się, że widziano już wszystko. Łączenie ze sobą kompletnie niepowiązanych stylów sprawiło, że Wandal jest niespotykanie oryginalnym serialem.

 

Ocena:

8/10

 

Recenzję można też zobaczyć na Youtube:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.